Tort, wspólne śpiewanie sto lat i prezenty. Wczoraj nasz syn skończył dziewięć lat. Spędziliśmy wczesne popołudnie wszyscy razem, dzieciaki ich mama i tata oraz babcia. Piliśmy kawę, rozmawialiśmy, wspominaliśmy i śmialiśmy się? Jak to zrobiliśmy?
Oboje wybraliśmy dzieci i ich szczęście. One są tutaj najważniejsze. Co z dziećmi po rozstaniu? Pytanie, które zadawałem sobie wielokrotnie jak wielu rodziców. No co z nimi? Dalej są naszymi dziećmi i oboje chcemy dać im jak najlepsze szanse do rozwoju.
Współrodzicielstwo działa, jest najlepszym rozwiązaniem dla dzieci po rozstaniu. Mama, tata, solenizant, jego siostra i babcia która wpadła na tydzień odwiedzić wnuki.
Zastanawia mnie dlaczego tak często słyszę o alienacji, o odsuwaniu jednego z rodziców, niestety zazwyczaj ojca, o robieniu na złość, zabranianiu kontaktów? Przecież na tym tracą dzieci, które podobno tak bardzo kochamy. Dlaczego więc zastanawiamy się nad tym co z dziećmi po rozstaniu, jednocześnie utrudniając im kontakt z ojcem lub matką?
Właśnie jestem w połowie pisania książki o rozstaniu, naszych doświadczeniach we współrodzicielstwie, o tym co działa oraz o tym co mnie zaskoczyło. Cała gama uczuć. Dlaczego nie piszę o tym jako o wychowaniu naprzemiennym, czy opiece naprzemiennej? Już o tym pisałem tutaj, ale rozwinę.
Dla mnie, jedynie współwychowanie ma wydźwięk pozytywny, niesie za sobą pozytywny ładunek emocjonalny. Po rozstaniu rodziców ciągle można być wzorem dla nich, wychowywać dzieciaki wspólnie i być ciągle rodzicem, a nie opiekunem. To nazewnictwo zabiera nam najważniejszy element, zacznijmy od tego. Przecież rozwodząc się, nie przestajemy być rodzicami, nie przestajemy być odpowiedzialni za swoje dzieci. Prawda?
Ostatnio zastanawiałem się, co bym zrobił gdyby nagle mama moich dzieci zaczęła mi utrudniać kontakt z nimi. Zabraniała spotkań, brania dzieci do siebie, odmawiała mi prawa do bycia tatą. Byłbym zdruzgotany, nie wiedziałbym co mam czynić, przecież nie będę porywał dzieci, szarpał się przy nich, wchodził w kłótnie czy odpowiadał agresywnie. Nie mam pojęcia. Sama myśl, o takim rozwoju sytuacji sprawia, że włosy mi się jeżą i mam sucho w ustach. Bezgraniczna bezradność, tylko myśląc o takich wydarzeniach. Nie mam słów by opisać jak mógłbym się czuć, jakie emocje by mną targały i co byłbym w stanie zrobić w takiej sytuacji. Wtedy dopiero mógłbym zacząć się zastanawiać nad tym co z dziećmi po rozstaniu.
Wiem, że jest rzesza facetów którzy właśnie przechodzą przez takie piekło, wielu z nich wybiela się, że są świetnymi ojcami, byli mężami bez zarzutu i kreują się na ofiary. Z drugiej strony są ci, którzy zostali wykorzystani, mają płacić alimenty i płakać, nic im się nie należy, zero kontaktu z dzieckiem, upodlić, zaszczuć i mentalnie zniszczyć. Dziwię się, że są takie matki, jeszcze bardziej mnie dziwi fakt, że mogą spojrzeć sobie w twarz i śpią spokojnie w nocy, krzywdząc swoje dziecko.
Tak, wiem. Łatwo przestać kochać i za chwilę nienawidzić, używać dziecka do zaspokojenia własnej żądzy zemsty, upodlenia drugiej osoby. Zapytam się w takim wypadku – a co z dobrem dziecka, co z jego emocjami, poczuciem bezpieczeństwa, miłością do ojca, rozdarciem? Dlaczego właśnie teraz nie zaczniesz pytać sam siebie co z dziećmi po rozstaniu? Wiem także, że są faceci, którzy odchodzą i nie interesują się dzieckiem, czy mamą. Nie o tym dzisiaj.
Niestety, nie jestem w stanie zweryfikować nikogo, ale chciałbym usłyszeć od was z czym się zmagacie, jak sobie radzicie w takich sytuacjach. Kiedyś napisał do mnie ojciec, który bardzo mocno się żalił, że nie widuje córki, że chce, a mu się zabrania. Okazało się, że ważniejsza była dla niego praca, wyprowadził się 400 km od dziecka, cholernie mnie to wkurzyło, bo to on odsunął swoją córkę, potem żądając kontaktu, czasu, kreując się na idealnego ojca, który tak naprawdę wybrał pracę zamiast córki. Zapytałem, czy nie było pracy w miejscu zamieszkania córki. Odpowiedział, była, ale tam nie rozwinąłby się zawodowo jak w dużym mieście. Jak dla mnie dosyć proste, wybrał karierę, dla dobra dziecka musimy podejmować niełatwe decyzje, chyba że nam się tylko wydaje, że nam zależy.
Drogie mamy które alienujecie, dlaczego to robicie? Skąd w was takie uczucia, potrzeba nomen omen krzywdzenia własnego dziecka, poniżania ojca, bycia powodem smutku swojego dziecka, a nie raz robienia mu prania mózgu? Chciałbym dowiedzieć się, dlaczego zabraniacie ojcom na kontakty z dziećmi. Oczywiście chodzi mi o przypadki, w których nie ma zagrożenia ze strony ojca. Skąd to odczucie, bycia jedynym właścicielem dziecka? Prawda jest taka, że dziecko nie jest własnością kogokolwiek. Zabraniając kontaktów łamiecie prawo, krzywdzicie osobę którą podobno kochacie nad życie, roztrzaskujecie dziecku psychikę. Z tego nic dobrego nie wyjdzie, wiec jako ojciec, który ma wspaniałe kontakty z dziećmi i eks, zwyczajnie pytam dlaczego? Co z waszymi dziećmi po rozstaniu, co z ich dzieciństwem, obrazem taty i mamy, zdrowymi relacjami?
Czy jest gdzieś mama która napisze mi dlaczego to robi? Obiecuje 100% anonimowość.
Czy znajdę ojca który szczerze przyzna, że jest bez winy, który nie zawalił i ma czyste sumienie lub zgodzi się powiedzieć co się stało, jak się czuje i przez co przechodzi?
Zastanawia mnie co trzeba mieć w sercu by zabraniać kontaktu z rodzicem, co musi czuć taki rodzic któremu odmawia się prawa do bycia tatą lub mamą?
Nie wspomnę o sądach, które rozstrzygają spory w sposób karygodny, jednak gdyby rodzice poszli do sądu po rozwód, przedstawiając im rozwiązanie, które byłoby najlepsze dla dziecka to myślę, że nie byłoby tylu dramatów. Jak już pisałem kiedyś na tym blogu, współrodzicielstwo działa. Nasze dzieci są tego dowodem. Zobaczcie ten wpis sprzed ponad roku Co-parenting, czy coś takiego istnieje?
Mam nadzieję, że alienacja rodzicielska będzie karana, w UK już pracują nad prawem które będzie uderzało w takie praktyki. Zdaje sobie sprawę, że do dobrych relacji po rozwodzie trzeba dwojga. Wiem również, że nierzadko jest ok, po czym pojawia się ktoś nowy, czy znajomi i rodzina podburza jednego z rodziców co powoduje załamanie się zdrowej relacji. Cholernie to przykre.
Co to za rodzic, który nie myśli o swoim dziecku i o tym przez co przechodzi pozbawione drugiego rodzica, którego miało obok do tej pory? Co za ironia losu, że przez lata tkwimy w toksycznych, martwych związkach, tłumaczą się dobrem dzieci i ich przyszłością, tylko po to by później utrudniać drugiemu rodzicowi kontakt lub porzucić dziecko bez zadania sobie pytania, co z dzieckiem po rozstaniu? Przecież dla niego to też rozstanie. Rozstanie z poprzednim obrazem rodziny, ilością czasu spędzonego z mamą i tatą. To rozerwanie na siłę więzi, która przecież ma jakąś wartość.
Czy są tu obie strony, które anonimowo odważą się napisać, co stoi za takim zachowaniem i dlaczego tak się dzieje? Czy znajdę kogoś, kto opowie mi, przez co przechodził jako rodzic dotknięty alienacją?
Jeśli ktoś jest chętny to poniżej są pytania na które chciałbym znać odpowiedź
Pytania do mamy dziecka alienującej ojca
- Dlaczego zabraniasz/ limitujesz ojcu kontakt z dzieckiem / dziećmi?
- W jaki sposób Twoje dziecko skorzysta na ograniczonym kontakcie z tatą?
- Czy jesteś świadoma uczuć i zdania ojca dziecka ?
- Czy pytałaś dziecko o zdanie?
- Czy nie boisz się, tego że dziecko będzie miało do Ciebie żal o to?
- Czy nastawiasz dziecko przeciwko ojcu, jeśli tak to dlaczego?
Pytania do ojca, który jest alienowany
- Co czujesz wiedząc, że zabrania Ci się kontaktu z dzieckiem lub go limituje?
- Czy stało się coś co mogło się przyczynić do tego że matka dziecka alienuje Cie?
- Czy uważasz, że zmiany w prawie mogłyby pomóc innym alienowanym ojcom?
- Jak byś przemówił mamie dziecka/ dzieci do rozsądku?
- Czy kiedykolwiek zdażyło Ci się źle mówić o mamie dzieci w ich obecności?
- Czy podjął byś się samotnego wychowania dzieci bez względu na trudności i zmiany gdyby zaistniała taka możliwość?
Napisz w komentarzu lub na info@rockdaddy.uk
1) co czuję? To jest nie do opisania. Coraz bardziej zamykam się w sobie, nie chcę mi się rozmawiać z nikim. Ból i cierpienie jest również nie do opisania. Wszystkie zbiórki dla synka i zakupy drogiego sprzętu nie chwaląc się ja to załatwiłem, bo by dziecko nic nie miało i zosyalem wyealony i że nie jestem już potrzebny
2) pewnie a raczej napewno jest to, że matka jak się dowiedzialem ma pewną chorobę i jak coś w nią wstąpiło to wyzywala mnie, kopala pode mną dołki i cieszyła się jak mi się noga powinęła, a dobrze wie, że ja dzieci kocham i cierpię, że ich nie widzę i bardzo się z tego cieszy, a ja na dodatek teraz mieszkam 300 km od nich,bo wcześniej przez nią wylądowałem na ulicy i byłem bezdomnym. Nawet zniszczyła wszystko co było moje ubrania itp. Naprawdę dużo by pisać, ale nie chcę, bo wspomnienia robią swoje i smutek oraz ból wraca
3)Napewno by pomogły, bo nie wszyscy ojcowie są Ci źli, ale matki mają za duże prawa. Są również złe matki, ale dla sądu matka to matka i wszystko jej się należy
4) Już próbowałem kilkanaście razy. To trwało ok 4 lat i nie dalem rady. Nawet specjaliści nie dotarli do niej i to jest smutne a ja dalej ją kocham, ale to nie ma sensu tak mi powiedzieli
5) Gdy były kłótnie to starałem się nie odzywać i wychodzić, ale nie zawsze mi się to udało. To więcej ja usłyszałem od niej i kazała dzieciom różne bzdury mówić o mnie w przedszkolu itp.
6) Pewnie ze bym się podjął. Kocham je nad życie i zrobilbym dla nich wszystko!!!
Dziękuję za ten komentarz, nie wiem co możesz czuć. Co czują inni ojcowie.
Jestem pierwszym ojcem, który odpowiedział na Twoje pytania
Dołączam do Ciebie Daniel ja czuję to samo mimo że byłem tylko narzeczonym z planami na przyszłość z radością oczekiwałem przyjścia na świat mojego dziecka. Remontowaliśmy za moje pieniądze dom po jej babci aby zdążyć przed narodzeniem dziecka. Kupiłem dla dziecka wszystko co potrzebne do życia nie obciążając moją narzeczoną najmniejszym kosztem, to była sprawa mojego honoru.Byłem szczęśliwy że stworzymy rodzinę ale moja narzeczona lubiła wolność szeroko pojętą uważała że nie mogę zabronić jej spotykania się z innym mężczyznami(przyjaciółmi). Któregoś dnia po przyjściu na świat naszej córki zastałem jej matkę na “gorącym uczynku” – zerwałem zaręczyny. Właśnie od tej chwili zaczęła mścić się na mnie tak jakbym ja zdradził i zniszczył jej przyszłość. Całymi tygodniami nie widywałem córki płaciłem jej matce dobrowolne alimenty tyle ile chciała. Przyjeżdżałem pod jej dom nie wpuszczała mnie do środka nie odbierała telefonów nie odpisywała na smsy wiem że zablokowała mój nr tel. Najgorsze jest to że wszystkim wspólnym znajomym opowiadała o mnie że nie interesuję się dzieckiem nie daję grosza na nie jestem podłą świnią że zostawiłem ją samą z dzieckiem i nic mnie ono nie obchodzi. Ludzie odwrócili się ode mnie niektórzy nawet pluli na mnie nie chcieli mnie nawet wysłuchać. Myślałem że umrę z żalu bo to nieprawda ja oddałem wszystko co miałem dla naszego maleństwa dla niej. To ona mnie okradła nie tyko z pieniędzy które włożyłem w remontowany dom ale przede wszystkim z uczuć ze wszystkiego co miałem. Wtedy wpadłem w depresję najpierw psycholog potem leczenie farmakologiczne. Po wielu sesjach u psychologa założyłem sprawę w sądzie o widzenia i tu zaczęło się dopiero piekło przedstawiła w sądzie że jestem psychicznie chory i nie zgodzi się na żadne widzenia postawiła fałszywych świadków. Sąd przyznał mi widzenia ze względu na dobre opinie które przedstawiłem. Spotkań jednak nie było bo dziecko nagle dostawało gorączki, biegunki itp. na godzinę przed spotkaniem. Zniszczyła mi życie jestem wrakiem człowieka.
Może napisz też o odwrotnej sytuacji.. Ja starałam się żeby ojciec miał kontakt z córką ale on się odciął. I co wtedy? Mam na siłę go cisnąć żeby się spotykał zabierał kosztem siebie??
Nie. Myślę, że czasem tak jest, czasem nie jesteśmy dojrzali.
Drogi Rock Daddy,
Trafiłam na Twoją stronę próbując odnaleźć się w związku z mężczyzną mającym dzieci, jego syn także jest autystyczny. Jak wielkim zaskoczeniem był dla mnie ten wpis, pozytywnym zaskoczeniem. Dał mi do myślenia, dał mi siłę, żeby się nie poddawać i walczyć o swoje szczęście mimo tego co przeszłam. Warto też stworzyć takie pytania dla dzieci, które brały w tym wszystkim udział. Teraz jestem dorosła ale wszystko bardzo dobrze pamiętam… traumę, niepewność, płacz godzinami za tatą, którego widywałam od święta w weekendy. Wtedy jeszcze wszystkiego nie rozumiałam. Im byłam starsza tym było gorzej. Manifestowałam swoją potrzebę kontatków z tatą będąc w nasteoletnim wieku czego efektem była widoczna zazdrość mojej mamy, która czuje do niego głęboki żal. Złośliwe dogryzanie, niemiłe żarty przy całej rodzinie o nim. Z jednej strony starałam się to zrozumieć, z drugiej nie miałam pojęcia czemu mnie tak krzywdzi! Powiedziałam jej to raz wprost, chyba była zmieszana ale czasem dalej nie umię ugryźć się w język. Nie odbierała i nie odbiera telefonów od mojego taty kiedy ten chciał porozmawiać o mnie bo coś go nie pokoiło. Oczywiście mój tato tez popełnił wiele błędów, nie jest w tej sytuacji całkowicie bez winy… ale dla dziecka nie ma to znaczenia! Chce kochać swoich rodziców tak samo mocno! Niezależnie od tego dlaczego się rozstali czy tato nie miał pieniędzy żeby zapłacić alimentów… to wszystkie argumenty wzbudzają we mnie tylko złość i rozżalenie!
Będąc już pełnoletnia przeszłam przez to piekło jeszcze raz, z innej strony. Tato rozwiódł się poraz drugi. Z tego związku mam przyrodniego brata… widuje go parę razy na rok, nie ma między nami prawie żadnej więzi. Jego mama zrobiła z mojego, naszego życia kolejne piekło po tylu godzinach spędzonych u psychologa, gdzie sądziłam, że poukladałam swoją przeszłość i poszłam do przodu. Napisała mi smsa, że nie chce mnie znać bo stanęłam po stronie taty i go wspierałam w tym wszystkim. Ciągała po sądach, dzwoniła na policje, zmyślała przeróżne bajeczki o przemocy fizycznej, która nigdy nie miała miejsca (mieszkałam w ich domu bardzo często, to ona zawsze wszczynała awantury, przeklinała przy dzieciah. Jej 9 letnia wtedy córka była przerażona i bała się z kimkolwiek rozmawiać o tym co dzieje się w domu).
Drodzy rodzice! Myślcie proszę o konsekwencjach swojego zachowania! Nawet małe dzieci nierozumiejące słowa “rozwód” bardzo dotkliwie przez to przechodzą. Nawet trudno mi sobie wyobrazić ile dzieci (nawet tych, które już są dorosłe) cierpi nie mając odwagi Wam, drodzy rodzice, tego powiedzieć. Ich tez nie ominie smutek czy nawet depresja… tez będzie im potrzebna pomoc terapeuty.
Mam 22 lata i próbuje się nauczyć tego, że rodzina może wyglądać inaczej, funkcjonować inaczej. Bez zazdrości, zawiści, przepychanek między rodzicami, policji i sądów. Potrzebne będą mi do tego jeszcze liczne spotkania z terapeutą.
Drogi Nikodemie, robisz tyle dobrego! Jestem Ci naprawdę wdzięczna za ten blog, videoblog a także za książkę “Słowo na A”, którą chce jaknajszybciej przeczytać. Z wyczekiwaniem czekam na Twoje kolejne dzieło. Dajesz mi siłę, której czasem mi brakuje by walczyć dalej o siebie.
Masz problem emocjonalny ze swoim ego. Bardzo subiektywny artykuł.
Rozumiem, że zrobiłaś profil psychologiczny mojej osoby i znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. 🙂 Brawa
Nie nastawiam dziecka przeciwko ojcu. Ojciec nie ineresował się dzieckiem . Nigdy nie miał czasu dla dziecka nawet w weekend. Chyba że kupił mu nową zabawkę i chciał się pobawić z dzieckiem tą zabawką. Jakiekolwiek wyjścia czy zabawy tata-syn występowały jedynie na pokaz gdy ktoś przychodził. Chce mu odebrać prawa rodzicielskie bo uczy dziecko nienawiści do ludzi , traktowania przedmiotowo kobiet oraz kłamstwa i manipulacji . Oprócz tego jest alkocholikiem i przemocowcem . Nie bił mnie i dziecka bo zawsze umiałam się obronić lub wezwać policję. Ale już swoją mamę próbował udusić gdy byłam z dzieckiem u rodziców na wsi . Boję się o dziecko że,,tatuś,, sprowadzi to na złą drogę. Syn ma dopiero 3 lata . I powiedzcie mi teraz że jestem złą matką bo ograniczam takiemu kontakt z dzieckiem .